Pomaganie to piękna sprawa. Wspaniałe uczucie, kiedy możemy spontanicznie kogoś wesprzeć, sprawić, że ktoś dzięki naszemu działaniu poczuje się lepiej lub poczuje się szczęśliwy. Często spotykamy się z sytuacja, kiedy podchodzi do nas ktoś i prosi o kilka złotych na chleb czy coś do jedzenia. Pomijam tu fakt proszenia o kilka złotych na alkohol. Skoncentrujmy się na takim zwykłym proszeniu. Czy warto takiej osobie pomóc i dać ta złotówkę czy dwa złote? Czy to na pewno jest to co powinniśmy zrobić? Otóż myślę, że nie. Danie komuś pieniędzy nie sprawi, że ta osoba otrzyma pomoc jaką potrzebuje albo jaką powinna dostać. Może należy się zastanowić czy rzeczywiście ta osoba potrzebuje pomocy w takiej formie i oczywiście tej pomocy udzielić, ale w inny sposób? Zamiast dawać pieniądze lepiej zapytać – naprawdę jesteś głodny? I wtedy poświęćmy kilka minut i wejdźmy do sklepu i kupmy tej osobie tą bułkę. Mamy wtedy pewność, że naprawdę tego potrzebowała i że naprawdę skorzysta z naszej pomocy i dobrego serca. Jeżeli odmówi kupna jedzenia trudno. Mamy wtedy pewność, że nie potrzebuje na jedzenie tylko na coś innego. Nie wiem … Alkohol, narkotyki czy po prostu woli pochodzić i pożebrać niż pracować. Człowiek, który jest w naprawdę ciężkiej sytuacji nigdy nie odmówi zakupu żywności czy wsparcia rzeczowego. Podczas rozmowy może niechętnie może ze wstydem, ale opowie o sobie, gdzie jest problem, dlaczego żebra, dlaczego nie pracuje. Jeżeli widzimy człowieka proszącego o pieniądze codziennie to zamiast dawać mu codziennie kilka złotych litując się nad jego sytuacją może warto powiedzieć- słuchaj nie dam tobie pieniędzy, ale mam do uprzątnięcia teren wokół garażu. Mógłbyś mi pomóc??To nawet nie musi być mój garaż. Można poprosić o cokolwiek, ale pamiętajmy, że to powinno być w normalnym tonie. Nigdy, ale to NIGDY nie powinniśmy tego robić w formie sprawiającej przykrość drugiej osobie.  W zamian dostaniesz coś ciepłego do zjedzenia i może zrobię ci jakieś nieduże zakupy. Każdy, ale to dosłownie każdy człowiek, który naprawdę potrzebuje pomocy zgodzi się na pewno. I nie chodzi tu o tanią silę roboczą mówiąc nieładnie, ale o pokazanie, że tacy ludzie też są wartościowi, że inni ich potrzebują, że nie są lumpami menelami, ale normalnymi ludźmi, którzy też mogą coś dać od siebie społeczeństwu. Dla człowieka, który stracił wszystko nawet mały gest dający mu świadomość, że jest potrzebny bywa krokiem milowym w jego życiu. Każdy z kim rozmawiamy w fundacji kto prosi o pomoc jest z góry uprzedzany ze nie dajemy gotówki. Chcesz jedzenie do domu? Potrzebujesz wykupić leki? Potrzebujesz kupić odzież czy coś dla dzieci do szkoły? Bardzo proszę, jeżeli możemy to kupujemy co potrzeba albo dajemy gotowe produkty. Nikt nie lubi czuć się wykorzystywanym a my też jako fundacja dbamy o to, żeby, nie marnować środków które z trudem pozyskujemy (uwierzcie, że pozyskiwanie funduszy dla naszej fundacji to naprawdę bardzo ciężka sprawa) Zaufanie ludzi chcących nas wesprzeć łatwo stracić. Wracając do tematu pomocy w większych miastach widzi się często żebrające kobiety z dziećmi na kolanach. Najczęściej nie są to osoby narodowości polskiej. Podobna sytuacja ma się z kalekami. Strasznie przykry widok, ale ilu z Was zdaje sobie sprawę, że takim procederem zajmują się zorganizowane grupy? Swego czasu spotkałem właśnie taką Panią. Siedziała na chodniku z karteczką, na której było napisane, że zbiera na operacje i jedzenie dla dziecka. Mówiła słabo po polsku, ale spytałem, czy kupić im coś do jedzenia. Odmówiła pokazała kartkę i poprosiła o pieniądze. Nie dałem. Poszedłem do restauracji obok usiadłem na ogródku i pijąc kawę patrzyłem na nią.  Z zegarkiem w ręku w ciągu pół godziny 37 osób wrzuciło jakieś pieniądze (usiadłem tam z myślą, że policzę dokładnie). Zakładając, że każdy dał złotówkę tylko (a widziałem tez papierkowe pieniądze) to ponad 35 zł. Na pól godziny, czyli stawka godzinowa 70 zł. Nieźle…  Tu nie chodzi o pomoc tu chodzi po prostu o zarobek. Zarobek dzięki wykorzystaniu ludzkiej ufności i współczucia. Takie praktyki zabijają w nas chęć pomocy niestety jak się dowiemy, że to nie potrzeba pomocy a chęć zysku sprawia ze ktoś żebra. Jeżdżąc po Polsce miałem okazje rozmawiać z osobą, która się takim procederem zajmuje. Człowiek w średnim wieku narodowości nie wskaże, ale bardzo sympatyczny wyjaśnił mi kilka niuansów związanych z takim żebraniem. Okazuje się, że te kobiety są wysyłane specjalnie tak samo jak osoby ułomne czy kalekie. Czasami nawet niektóre osoby sa specjalnie okaleczane, żeby wzbudzać współczucie. Chodzą po miastach i zbierają pieniądze które później sa przekazywane opiekunowi. Uwierzcie, że to nie sa małe kwoty. Te dzieci, które widzimy bywają często usypiane albo w piciu jest domieszany środek uspokajający, żeby przez większość czasu spały. Bywają przypadki, że dzieci sa zamieniane i dziś jest z jedną osoba jutro z drugą. Wszystko to po to, żeby wyciągnąć z dobrych ludzi jak najwięcej pieniędzy. To przykre, ale taka jest rzeczywistość. Nie wrzucam wszystkich potrzebujących pomocy i proszących do jednego worka., ale naprawdę ciężko rozpoznać kto potrzebuje pomocy a kto liczy na łatwy zarobek, warto się zastanowić czy dać złotówkę czy lepiej kupić bułkę czy herbatę, czy zakupy jakieś drobne? To jest realna dobrze wykorzystana pomoc. W pełni odczuwalna i namacalna. Podsumowując to co powyżej słysząc pytanie czy warto pomagać zawsze odpowiem, że TAK. Ale nigdy nie powiem, że wsparcie finansowe proszącego odniesie oczekiwany skutek. Można pomagać na milion sposobów nie zawsze dając pieniądze.

I.W.